środa, 24 czerwca 2009

Inny Iran jest możliwy

Publikujemy analizę sytuacji w Iranie autorstwa Yassamine Mather, przewodniczącej lewicowej organizacji Hands Off the People of Iran założonej przez uchodźców z Iranu w 2005 roku w Wielkiej Brytanii. (źródło)

Wspierajcie masowe protesty przeciwko reelekcji Ahmadineżada! Ale nie miejcie złudzeń: Massouvi nie będzie o wiele lepszy!


Nic dziwnego, że wysoce wątpliwe rezultaty wyborów prezydenckich w Iranie wywołały niepokoje w Teheranie i innych miastach w Iranie. Stopień jawnego oszustwa wydaje się obłędny nawet wedle standardów Republiki Islamskiej Iranu. Najwyraźniej rezultaty są ostatecznym dowodem, który potwierdza, że cały proces wyborczy jest głęboko niedemokratyczny i odgórnie sfałszowany:

  • Ahmadineżad został ogłoszony zwycięzcą przez oficjalne media jeszcze przed zamknięciem niektórych z punktów wyborczych
  • Ostateczny rezultat był niemal identyczny ze (sfałszowanymi) sondażami, który przewidywały go przed wyborami. Stopień poparcia nie różnił się nawet o 3% (*standardowy błąd z próby – A.M.)
  • Setkom kandydatów uniemożliwiono start w wyborach od samego początku.

Główny kandydat ‘reformistyczny’ Mir-Hossain Moussavi ogłosił wybory jako ‘farsę’ i stwierdził, że Iran staje się tyranią. Tysiące protestujących (nie wszyscy byli zwolennikami Moussaviego) wyszło na ulice by protestować przeciw ponownemu wyborowi Ahmadineżada.

Hopi, rzecz jasna, potępia areszt ponad 900 protestujących i 100 głównych ‘reformistów’, z których większość była zwolennikami i współpracownikami Moussaviego.

Nie powinniśmy jednak zapomnieć, że Moussavi nie uznaje 9 uprzednich wyborów prezydenckich w Irańskiej Republice Islamskiej – większość z nich zakończyła się bardzo wątpliwymi wynikami – jako ‘farsy’. W wyborach w 2009 roku, nie zmrużył nawet brwi, gdy Rada Strażników Rewolucji zdyskwalifikowała 400 innych kandydatów. Nie myślał też, że proces ten jest ‘farsą’, gdy najwyższy lider religijny interweniował raz po raz by bronić Ahmadineżada.

Nawet obecnie, pomimo swej furii spowodowanej przegranymi wyborami, nie wzywa on Irańczyków do wspierania go. Zamiast tego, zwraca się do „Religijnych ośrodków kierowniczych” (Religious Centres of Guidance, elita szyickich Ajatollahów) by poważyć wybory. Nie jest on zwolennikiem demokracji i masowych ruchów społecznych. Podobnie jak jego poprzednik, Mohammad Khatami, Moussavi doskonale wie, że przetrwanie „porządku islamskiego” jest w jego interesie. To dlatego, nawet jeśli jest on oczywistą ofiarą szaleństwa lidera, nie potrafi wiele zmienić.

Okropna przeszłość Moussaviego

Bądź co bądź, niezależnie od iluzji swoich zwolenników, Moussavi i inny kandydat reformistyczny, Mehdi Karroubi, nie są radykalnymi przeciwnikami reżimu. Przez osiem ostatnich lat, Moussavi był premierem Islamskiej republiki, w czasie jednych z najciemniejszych lat reżimu. Był on głęboko zaangażowany w interesy „broń za jeńców” z administracją Regana w latach 1980-tych, w to co znane jest szerzej jako Irangate. Odgrywał on również prominentną rolę w brutalnej fali represji w latach 1980-tych, która pochłonęła całą generację Irańskiej lewicy. W tym czasie, uwięziono tysiące socjalistów i komunistów, a wielu z nich zgładzono w więzieniu.

Moussavi próbował zmienić swój wizerunek na „konserwatywnego reformatora” lub „reformistycznego konserwatystę” przez wyrażanie lojalności wobec najwyższego lidera i twierdzenie, że to on zainicjował irański program nuklearny, który obiecał kontynuować. Krytykował on również zwolnienie brytyjskich marynarzy w 2007 jako „poniżającą klęskę”. Broniąc anty-zachodniej linii swojego rządu, Ahmadineżad stwierdził, że „premier Tony Blair wysłał list z przeprosinami do Iranu”. W ciągu kilku godzin, ministerstwo spraw zagranicznych w Londynie wystosowało ostre dementi, zaprzeczając że list taki był kiedykolwiek wysłany. Moussavi probował wykorzystać tę „słabość”.
Pomimo wszystko, wyraźnie przegrał. Najwyższy lider nie był w stanie tolerować swojego wcześniejszego pupila. Pomimo, że jego linia polityczna jest niemal nieodróżnialna od tej, którą reprezentuje Ahmadineżad, był on po prostu zbyt „postępowy” w dwóch sprawach:

  • obiecał, że będzie bardziej liberalny, jeśli chodzi o zasady ubioru kobiet i powiedział, że zwiększy prawa kobiet – oczywiście w ramach parametrów ustalonych przez państwo religijne
  • obiecał, że w większym stopniu wykorzysta język dyplomatyczny i przyjmie bardziej otwartą postawę w negocjacjach z Zachodem, w tym w szczególności z USA. Pomimo dyplomatycznego „opakowania”, jest on jednak zdecydowany bronić atomowy program Iranu (w tym prawo wzbogacania uranu)

Masowe protesty

Te wybory były „farsą” od dnia, gdy się zaczęły. Wszyscy czterej kandydaci są orędownikami istniejącego systemu. Wszyscy popierają istniejącą politykę neoliberalną i prywatyzację. Wszyscy czterej są zwolennikami irańskiego programu nuklearnego.

Nie powinniśmy jednak nie doceniać gniewu ludności Iranu przeciw jawnemu zmanipulowaniu wyników. Irańczycy musieli wybrać pomiędzy mniejszym i większym złem – i gdy najgorszy z kandydatów ogłoszony został zwycięzcą, pokazali swą pogardę dla systemu przez olbrzymie demonstrację, które skumulowały się w masowych protestach 13 czerwca.

Do czerwca, większość Irańczyków nie zajmowała się żywotnie tymi wyborami, ponieważ wiedzieli oni, że nie doprowadzą one do rzeczywistej zmiany. To debaty telewizyjne na żywo podważyły apatię. Debaty pomiędzy Ahmadineżadem a Moussavim i Ahmadineżadem a Karroubim były unikalnymi wydarzeniami w historii oficjalnych mediów w Islamskiej Republice. Debaty potwierdziły to, co większość Irańczyków wiedziała z własnego doświadczenia, lecz czego nie słyszeli oni dotychczas z oficjalnych mediów.

  • Ahmadineżad stwierdził, że Iran był rządzony przez 24 lata (aż do jego prezydentury) przez klikę bliską mafii ekonomicznej i politycznej. ‘Elita’ kleru, w tym reformista Rafsandżani i Khatami, ‘zapomniała o swojej bazie’ i była skorumpowana
  • Moussavi stwierdził, że gospodarka jest w opłakanym stanie, w szczególności w ciągu ostatnich czterech lat.

Sytuacja w Iranie jest bardzo dynamiczna. Ponad 900 protestujących i 100 ‘reformatorów’ zostało aresztowanych, w tym brat byłego prezydenta Khatamiego. Moussavi i jego żona zapadli się pod ziemię. Pojawiają się sygnały o wewnętrznym zamachu stanu. Jeśli 30 lat po rewolucji irańskiej najwyższy przywódca Iranu będzie nadal myślał, że stłumi opozycję, popełni dokładnie ten sam błąd, który doprowadził do obalenia reżimu Szacha w 1979 roku. Trzęsą się podstawy Republiki Islamskiej.

Protesty 13 czerwca były największymi demonstracjami od 1979 roku. Po euforii ostatnich dwóch tygodni, gdy miliony Irańczyków uczestniczyło w demonstracjach i spotkaniach politycznych, żadne państwo – niezależnie od tego, jak brutalne – będzie w stanie kontrolować sytuację. Wydarzenia ostatnich tygodni pokazują, że istnieje prawdziwa Nadzieja, że Irańczycy pozbędą się tego reżimu – zarówno w jego wcieleniu reprezentowanym przez Ahmadineżada, jak i w niewiele mniej niedemokratycznym i skorumpowanym wcieleniu „reformatorów”.


Tłum. Mrozu

sobota, 20 czerwca 2009

Wspomnienie: sprawa irańska a CIA

Czy widziałeś, jak niesprawiedliwie przelana krew motyla nie pozwoliła świecy dostrzec świtu?

Perski klasyk


Poniżej kolejna porcja wspomnień z Iranu. Tym razem dedykowana wszystkim tym, którzy węszą w obecnych protestach powyborczych w tym kraju spisku CIA.

Podczas naszego pobytu w Iranie nasz przyjaciel Raszid żył przede wszystkim sprawą Ramina Jahanbegloo, irańskiego filozofa, osadzonego w więzieniu parę miesięcy przed naszym przyjazdem.



(sklep przy jednej z głównych ulic Teheranu, sierpień 2006)

Jahanbegloo był ważną postacią irańskiego życia publicznego. Wykształcony na paryskiej Sorbonie, dzielący swój czas między Iran, Kanadę i Europę, był znanym naukowcem, znanym zwolennikiem otwarcia Iranu na Zachód i znanym przeciwnikiem władzy o tyle, o ile w Iranie przeciwnikiem władzy może być znany a znana osoba przeciwnikiem władzy.

Jahanbegloo był również ważny w życiu Raszida. Znali się od czasów, gdy Raszid studiował w Iranie. Ramin był jego nauczycielem. Potem, utrzymywali ze sobą regularny kontakt.

Filozofa aresztowano niespodziewanie, gdy udawał się na konferencję do Belgii. Przez pierwszych parę miesięcy bliscy nie mieli z nim kontaktu, a ludzie nobliwi i czcigodni podpisywali w tym czasie listy protestacyjne.

Wyszedł pod koniec sierpnia 2006 roku, podczas naszego pobytu w Iranie. Zanim zjawił się w domu, irańska telewizja wyświetliła wywiad, w którym opowiadał o pobycie w więzieniu.

Spotkałem tam wielu dobrych ludzi, którzy zastanawiali się, jak mi pomóc. - tak w skrócie można streścić to, co usłyszeli telewidzowie w Iranie. Filozof zachwalał wikt i opierunek. Mówił, że miał dostęp do telewizora i innych udogodnień. Udało mu się nawet schudnąć i to na oko co najmniej 20 kilo.

Przyznał, że w ostatnich latach jego działaniami sterował wywiad obcych państw i przeprosił za podburzanie irańskich obywateli przeciwko Republice Islamskiej.

Raszid, znając dobrze Jahanbegloo wiedział, że słowa, którymi ten posłużył się w wywiadzie, nie były jego i to nie tylko ze względu na treść, ale przede wszystkim na formę! Filozof recytował wyuczony na pamięć tekst i to napisany przez gorszego niż on sam artystę słowa.

Raszid nie chciał nawet myśleć, co z Jahanbegloo działo się w ciągu tych paru miesięcy w więzieniu i jak udało się władzy skłonić go do odegrania takiej szopki.

---

Za parę dni Irańczycy wysłuchają pewnie podobnych telewizyjnych spowiedzi działaczy i dziennikarzy aktywnych podczas ostatnich protestów, którzy obecnie spędzają miłe chwile w aresztach. Spowiedzi tych uważnie wysłuchają zapewne również niektórzy z europejskich i amerykańskich aktywistów, którzy nie omieszkają poinformować o nich w komentarzach na lewicowych portalach.

W dzisiejszych czasach za każdym protestem, za każdym zrywem stoi wywiad, zwłaszcza jeśli obserwuje się go zza ekranu komputera.

---

(Ramin Jahanbegloo przebywa teraz w Kanadzie i wspiera protesty przeciwko władzy. Raszid dalej jest z nim w kontakcie.)

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Irańska Pani Domu

O wypadkach powyborczych w Iranie napiszą niebawem na łamach Monady jej irańscy korespondenci. Na razie nasz artykuł sprzed lat o lekturze irańskiego pisma dla kobiet i o tym, że jest ono bliźniaczo podobne do tych,‭ ‬które możemy dostać na polskim rynku, a‭ j‬eśli zaś są między nimi różnice,‭ ‬to raczej nie takie,‭ ‬jakich się spodziewamy.‭

--------------

Trzymam w ręku irański magazyn,‭ ‬coś co w Polsce usytuowalibyśmy pomiędzy magazynem dla nastolatków a tzw.‭ ‬pismem dla kobiet.‭ ‬Nie wiem,‭ ‬do jakich odbiorców jest ono kierowane w Iranie. Znalazłem je w domu, w irańskiej (a właśniwie, luryjskiej) wsi pod Shiraz.‭

Na pierwszej stronie widzimy serię fotografii wraz z krótkimi opisami.‭ ‬Ponieważ opisów nie rozumiem,‭ ‬zajmiemy się fotografiami.‭ ‬Oto,‭ ‬uśmiecha się do nas Kevin Costner.‭ ‬Tuż obok figuruje jeszcze szerzej uśmiechnięty Sylvester Stallone.‭ ‬Widzę także kilka zdjęć bliżej nie znanych mi kobiet,‭ ‬prawdopodobnie amerykańskich aktorek.‭ Uśmiech nie schodzi z ich twarzy przed kolejnych parę stron‬.‭ ‬Jedna siedzi nawet na samochodzie rajdowym,‭ ‬dzierżąc w ręku kask.‭ ‬Nie wiem,‭ ‬jakim cudem zaplątał się tu jeszcze Wiktor Juszczenko,‭ ‬ale jedno nie ulega wątpliwości:‭ pomijając Wiktora, ten ‬zestaw fotografii mógłby z powodzeniem znaleźć się w Bravo Girl.



Odwracamy stronę.‭ ‬Rzut oka na artykuł wystarczy,‭ ‬żeby domyślić się,‭ ‬że jest to wywiad z jakimś aktorem - irańskim,‭ ‬indyjskim,‭ ‬czy jakimś jeszcze innym.‭ ‬W każdym razie jest to wywiad,‭ ‬okraszony kilkoma zdjęciami przystojniaka o ciemnej karnacji:‭ ‬przystojniak zamyślony,‭ ‬przystojniak w ciemnych okularach,‭ ‬przystojniak w ciemnych okularach po raz drugi.‭ ‬Obok znajduje się ramka,‭ ‬a w niej odręczne pismo i podpis.‭ ‬Czyżby‭ Pozdrawiam czytelników Tele Tygodnia‭?.

Kartkujemy dalej.‭ ‬A to zdjęcie smakowitej potrawy,‭ ‬wraz z przepisem.‭ ‬A to wyszczerzona w obłędnym grymasie,‭ ‬mającym zapewne wyrażać zadowolenie,‭ ‬gęba jakiegoś Amerykanina.‭ ‬Potem‭ (‬wciąż posuwając się do tyłu,‭ ‬jak nakazuje arabski alfabet‭)‬,‭ ‬mija nas Zlatan Ibrahimovic,‭ ‬recenzje paru filmów‭ (‬są angielskie tytuły:‭ ‬Silent Hill,‭ ‬The Three Burials of Melquidales Estrada,‭ ‬Thank you for smoking‭)‬,‭ ‬Albert Einstein,‭ ‬zdjęcia jakiś dzieci i ponownie wywiad:‭ ‬tym razem co prawda z aktorką,‭ ‬ale i tu nie obeszło się bez ramki z podpisem.

Są też psycho-zabawy.‭ ‬Omid przetłumaczył mi fragment artykułu:‭ ‬jak się lepiej poczuć.‭ ‬Oto urywki:‭ “‬po pobudce dokładnie zaplanuj cały dzień‭”‬,‭ “‬mów tak często‭ '‬dziękuję‭' ‬jak tylko możesz‭”‬,‭ "bądź otwarty na krytykę", “‬patrz na życie‭ z uśmiechem”‬.‭

Dla nas gwoździem numeru,‭ ‬nie tylko zresztą tego,‭ ‬ale zapewne i wszystkich innych,‭ ‬są jednak reklamy.‭ ‬Jest ich sporo,‭ ‬gros z nich stanowią jednak ogłoszenia dwojakiego sortu.‭ ‬Chirurgia plastyczna oraz walka z uzależnieniami.‭ ‬Te pierwsze łatwo poznać.‭ ‬Składają się na nie zazwyczaj dwa lub trzy zdjęcia nosa.‭ ‬Na pierwszym przedstawiony jest nos-potwór‭ – ‬o rozmiarze monstrualnym i fantastycznie bezkształtnej formie.‭ ‬Taki nos z powodzeniem mógłby zagrać tytułową rolę w znanym opowiadaniu Gogola.‭ ‬Na drugim zdjęciu nos zaczyna przyjmować bardziej realistyczne gabaryty,‭ ‬chociaż jego właściciel nadal mógłby próbować swoich sił w konkursie na rekord Guinessa.‭ ‬Na trzecim nosek staje się nagle tak poręczny i zgrabny,‭ ‬że mógłby śmiało wskoczyć na jakąś typowo nordycką fizjonomię.‭ ‬Cała ta obrazkowa historyjka opatrzona jest zapewne hasłem:‭ “‬Przedtem‭ – ‬potem‭” ‬i ma wykazać nadludzki kunszt reklamowanego chirurga.

Czemu zawdzięczać taką reprezentację nosów w irańskim czytadle,‭ ‬i to w dodatku nosów tak niezwykłych‭? ‬Odpowiedź tkwi zapewne w nakazie noszenia czadorów.‭ ‬Nos jest jedną z nielicznych części ciała,‭ ‬które kobieta może wystawiać na ogląd publiczny.‭ ‬Kobiety różnie radzą sobie z tym faktem.‭ ‬Niektóre nie zamierzają wcale nad nim ubolewać.‭ ‬Wiele kobiet nie znosi czadorów,‭ ‬ale z tego prostego powodu,‭ ‬że im przeszkadza.‭ ‬Jest też i taka grupa,‭ ‬grupa strojnisi,‭ ‬które starają się maksymalnie wykorzystać tych kilkanaście centymetrów kwadratowych ciała,‭ ‬które nie są niczym zasłonięte.‭ ‬Nos staje się więc specialite de la maison irańskiej chirurgii, dla samych chirurgów najbardziej dochodowym organem ciała.‭ ‬Stąd tyle ogłoszeń o operacjach plastycznych.‭ ‬Stąd też na ulicach Teheranu tyle dziewczyn z nosem zalepionym plasterkiem‭ – ‬niewątpliwy dowód,‭ ‬że ich nos dopiero co wyszedł spod skalpela jednego z ogłoszeniodawców.

(Te same przyczyny stoją za popularnością sklepów drogeryjnych.‭ ‬Wiele Iranek przywiązuje ogromną rolę do makijażu.)

Ogłoszenia o walce z uzależnieniami nie są już tak charakterystyczne, ale jest ich równie dużo.‭ ‬Są to reklamy wszelkiej maści poradni,‭ ‬które za pomocą psychologicznych lub para-psychologicznych metod mają wydobyć klienta z uzależnienia opiatami.

Informacja, że w irańskiej prasie bulwarowej jest wiele ogłoszeń o walce z uzależnieniami może Europejczyka dziwić z dwóch powodów. Po pierwsze, Europejczyk może sądzić, że w Iranie nie ma narkomanów. Po drugie, Europejczyk ma prawo domniemywać, że w Iranie uzależnienie heroinowe leczy się kamieniowaniem i innego rodzaju publicznymi egzekucjami.

Otóż nie. Pod względem zagęszczenia narkomanów wiele teherańskich ulic dorównuje polskim dworcom kolejowym. W większych miastach Iranu widok staruszki w czadorze chwiejącej się w charakterystyczny sposób nie należy do rzadkości, nie wspominając już o młodzieży.

Z jednej strony jest to kwestia tradycji - palenie opium jest w perskich wsiach kultywowane od niepamiętnych czasów. O tym jak istotna jest ta tradycja można się przekonać czytając irańskich klasyków (polecam zwłaszcza Ślepą sowę Sadeka Hedajata). Rewolucja islamska niewiele tu zmieniła. Kto trafił na wystarczająco zapadłą wieś i zyskał sobie sympatię tubylców, ten może o tym zaświadczyć.



Drugi powód to przyzwolenie władz. Dlaczego strażnicy rewolucji Chomeiniego przyzwalają na handel narkotykami? Z tych samych powodów, co inne rządy. Przynosi im to znaczne wpływy. Nie tylko dlatego, że (w ten czy inny sposób) handel jest przez nich jakoś kontrolowany. Do Iranu mają płynąć pieniądze na walkę z narkomanią i to również ze Stanów Zjednoczonych. (Podobno jedną z pierwszych sankcji, którymi grozi Iranowi tzw. cywilizowany świat, jest właśnie zaprzestanie tego finansowania). Irańscy dysydenci mówią o jeszcze jednym aspekcie tego przyzwolenia: cyrkulacja uzależniających narkotyków wśród skłonnej do rebelii młodzieży jest na rękę władzy. Osłabia zdolności do rewolty, pozwala lepiej infilitrować podejrzane towarzystwa. To zresztą żadna nowość w historii walki z wywrotowymi elementami. Stany Zjednoczone podobnie usiłowały poradzić sobie z czarnymi zrewoltowanymi dzielnicami.

Używanie narkotyków jest więc w Iranie surowo wzbronione, a irańska Pani Domu vel Bravo Girl pełna jest reklam pt. "Wyciągniemy cię z heroinowego nałogu". Ot, Iran ajatollahów.

Pismo kończy się tak, jak się zaczyna. Standardem królującym pod każdą szerokością geograficzną. Krzyżówką i horoskopem.

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Poczet ejakulatów wrocławskich, czyli co się skończyło dziesięć lat temu?

I oto minęła dwudziesta rocznica 4 VI (tego 4.VI). W związku z nią w wielu miejscach można było przeczytać artykuły porównujące dziesiejszą rzeczywistość z Polską a.d. 1989 (jedną z takich historii możecie przeczytać tu).

Ja pokuszę sę o porównanie obecnej rzeczywistości nie z tą sprzed dwudziestu lat, ale z tą sprzed lat dziesięciu.

Spytacie: co się stało dziesięć lat temu? Odpowiadam: obchodziliśmy wtedy dziesiątą rocznicę wolnych wyborów.

Być może ząb czasu (nie mylić z duchem czasu, Zeitgeist, patrz tu) dokonał na mojej znaczących uszczerbków, ale nie pamiętam, żeby dziesiąta rocznica upływała tak wesoło, jak obecna. Jakoś tak ciszej było i nikt, włącznie z Frasyniukiem, nie wpadał wtedy na pomysł ustanawiania 4 VI dniem wolnym od pracy.

Jakoś tak zupełnie inaczej jawił się wtedy Polakom ten 4 VI. Wtedy rozumiało się samo przez się, że był to dzień zwycięstwa, odzyskania wolności, odbicia się do wielkego skoku cywilizacyjnego. O tym, że Wałęsa był agentem, a okrągły stół oszustwem, można było przeczytać jedynie w przeróżnych Mać Pariadkach, Stańczykach i innych periodykach dla wariatów. Na rynku wydawniczym panowała niepodzielnie tylko jedna gazeta i, chociaż już wtedy jakoś tak wstyd ją było czytać, to jednak niewiele osób czytało co innego.

Jakże inaczej 4 VI przedstawia się dzisiaj! W międzyczasie stał się on polem bitwy (podobnym polem bitwy stał się zresztą Wałęsa). Sprzedali Polskę komunistom czy nie sprzedali? Takie pytanie przedostało się do dyskursu publicznego. Czy to dlatego dzisiaj należało dziękować za wolność i pić za nią toast?

---

4 VI 1999 Wrocław żył bardziej rocznicą masakry na placu Tienanmen niż rocznicą wolnych wyborów. Na placu Dominikańskim odbywała się wtedy uroczystość odsłonięcia repliki pomnika solidarności z chińskimi studentami, który stanął nielegalnie i spontanicznie na placu Dzierżyńskiego. W 1999 władza postanowiła uczcić ten protest stawiając pomnik już mniej spontaniczny, ale za to w pełni legalny.

Przy tej okazji odbyła się we Wrocławiu ostatnia akcja Pomarańczowej Alternatywy. Oczywiście P. A. jako ruch masowy skończyła się dziesięć lat wcześniej, ale jej buńczuczny duch wciąż unosił się we Wrocławiu. Major przebywał na wygnaniu w Paryżu i póki trzymał się z dala od Polski, póty mit Pomarańczowej trzymał się jeszcze całkiem dobrze.

Wu Tsy zebrał wtedy kilkudziesięcioosobową grupę, która z transparentem "Czy czytałeś już Folwark Zwierzęcy?" i czapkami krasnali na głowach skutecznie zdołała popsuć humory śmietance, która bawiła na uroczystości odsłonienia pomnika (dzień później gazety używały w relacjach tych samych zwrotów, co dziesięć lat wcześniej: grupa nieznanych osób w czapkach krasnali zakłóciła przebieg...).

Niedługo później wrócił Major i wtedy rozpoczął się ostatni pochód krasnoludków. Gdzie się zakończył? Na to pytanie odpowie Wam każdy niemiecki turysta odwiedzający Wrocław.

---

Dziesięć lat temu powstawała we Wrocławiu fontanna. Kosztowała 2 miliony złotych, umieszczona ni w pizdę ni w parapet na placu Gołębim, wzbudziła we Wrocławiu sporo szumu. Jednym się podobała, drugim nie. Sprawa była dyskutowana. Ci, którym się nie podobała, byli głośni i to nie tylko w Internecie. Ich protest słychać było także na ulicy, by wspomnieć tylko o akcjach Frontu Południowo Zachodniego. Przed oczyma staje mi legendarny Czaha, wrocławski fotograf, biegający po ulicy Świdnickiej z okrzykiem "Ejakulat!".

Dzisiaj przy Hali Ludowej powstała fontanna za 20 milionów złotych. Owszem, również wzbudziła kontrowersje: ekologów poruszonych losem żab zamieszkujących teren przyszłej fontanny. Głównym medium tego protestu było forum Gazety Wyborczej. Czy odbyły jakieś pikiety? Nic mi o tym nie wiadomo.

4 VI pod Halą Ludową zgromadziło się za to 20 tysięcy ludzi, chcących obejrzeć otwarcie nowej fontanny (przypominającej w akcji gargantuicznej wielkości wygaszacz ekranu). Tłum zrazu dość niemrawo reagował na wodzirejskie zachęty A teraz wszyscy wrocławianie skandują: niech żyje wolność!. Niemniej wielobarwne ejakulacje fontanny, których efekt wzmacniany był jeszcze eksplozjami fajerwerków, szybko wywoływały u rzeczonych wrocławian okrzyki zachwytu.

Gdy wybrzmiały już ostatnie akordy Walkirii, a w fontannie niespodziewanie pojawił się osobnik, który chyba nazbyt do serca biorąc sobie słowa spikera, tłum wciąż wiwatował. Kiedy jednak nieszczęśnik wyszedł na brzeg i zatrzymała go ochrona, na tłumie nie zrobiło to większego wrażenia. Wszyscy rozchodzili się do domów. Rozkoszowano się wolnością, martwiąc się czekającymi korkami. Tylko ktoś bardzo pijany ryknął z wielką żałością w głosie: "Uwolnić politycznych!".

Parę dni później pod krytycznym artykułem na łamach Centrum Informacji Anarchistycznej przeczytałem taki oto komentarz:

Fantastyczne widowisko! Byłem dwa razy na tym pokazie i za każdym razem przechodziły mnie ciarki. Tego nie da się opisać to trzeba zobaczyć! Później wejście ma być płatne więc inwestycja się zwróci.

(nie wierzysz? patrz tu)

---

Dwadzieścia lat temu coś się w Polsce skończyło. Dziesięć lat temu też. Może nie tak nagle (zresztą, czy w 1989 coś działo się nagle?) i nie bardzo wiem co (zresztą, czy ktoś wie, co się skończyło w 1989?). Może to, że dzisiaj po krasnoludkach pozostały już tylko skamienieliny i relikty glacjalne? Może to, że wtedy wrocławianie dyskutowali jeszcze nie tylko na forum GW? A może to, że dziesięć lat temu anarchiści ciarek szukali gdzie indziej?

Jaka będzie trzydziesta rocznica 4 VI? Jaką fontannę wtedy będziemy świętować, ile będzie kosztować i jak bardzo wszyscy będą mieć wszystko w dupie?