Zarzucano nam, że publikujemy relacje z wypraw w dalekie strony, ślemy reportaże z Iranu i Belgii, a pomijamy wieś polską, która przecież potrafi zachwycić egzotyką nie gorzej niż stepy Persji. W istocie, postaramy się nadrabiać te zaległości. Na początek epizod z ziemi krakowskiej, w której gościliśmy w zeszłym tygodniu, a ściślej mówiąc spod Chrzanowa, gdzieś pomiędzy wadowickimi kremówkami a oświęcimskimi krematoriami.
W miejscowości Kwaczała doszło do następującego spotkania z lokalną ludnością. Kierowaliśmy się właśnie w stronę wąwozów kryjących słynne skamieniałe araukarie, kiedy w naszej rozmowie pojawiło się słowo "SLD", zupełnie zresztą przypadkowo.
Spoczywający nieopodal zdrożony tubylec odebrał to jako jawną prowokację.
- Jakie SLD? Gdzie w Kwaczale jest SLD? - zaczął dopytywać.
- Nie wiemy. Może w lesie? - odpowiedzieliśmy dość niemądrze, ale prawdę mówiąc nie bardzo wiedzieliśmy, co odpowiedzieć. Na szczęście nasza odpowiedź wprawiła tubylca w zadumę.
- No może jeszcze tam się ukryli - powiedział po chwili.
Po paru minutach usłyszeliśmy ponownie jego głos. Zbliżał się do nas szybkim krokiem. Okazało się, że przemyślał naszą odpowiedź dogłębniej i zweryfikował swoje wnioski.
- Pan mi ubliżył. - wysyczał podchodząc. - W Kwaczale nie ma żadnego SLD.
A oto przed jakimi dylematami staje kwaczalski katolicyzm:
W sąsiedniej miejscowości znaleźliśmy się nieoczekiwanie na ulicy ks. Karola Wojtyły. Niestety nie zdołaliśmy sprawdzić, czy i w niej jest ulica Jana Pawła II i czy przypadkiem te dwie ulice się nie krzyżują.
Natomiast w pobliskim miasteczku Alwernia odnaleźliśmy następujące urządzenie (prosimy łaskawie zwrócić uwagę na napis na obwodzie koła).
środa, 22 lipca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz