piątek, 24 lipca 2009

Z życia Jerzego Buzka: Międzynarodówka Tortowa

Z okazji wyboru Jerzego Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego publikujemy wspomnienie jego spotkania z Międzynarodówką Tortową. Przy okazji zaprezentujemy krótką historię tej grupy (która w rzeczywistości nigdy nie istniała, a była jedynie medialnym hasłem wygodnym przy opisie ataków tortowych).

Była zima 2001 roku. Polską rządziło AWS, z Jerzym Buzkiem na czele rządu. W gmachu głównym Politechniki Wrocławskiej odbyło się jego spotkanie z tzw. młodzieżą studencką. Nieszczęśliwie był to akurat okres wzmożonego działania ruchów kontrkulturowych we Wrocławiu. Trwała wciąż złota era wrocławskich skłotów, grupy anarchistyczne działały wtedy dość prężnie (blokady eksmisji, strajk pielęgniarek w szpitalu Rydgiera). Dość powiedzieć, że klimat w mieście nie sprzyjał bezkonfliktowemu wystąpieniu premiera rządu. Rok wcześniej nawet Placido Domingo nie mógł spokojnie oddać koncertu na wrocławskim Rynku (nieznani sprawcy zakłócali jego koncert przy pomocy rogu).

Spotkanie było co prawda ściśle obstawione przez Biuro Ochrony Rządu. Czy to jednak BOR przysnął, czy to dokonujący ataku El Ducze wykazał się nadspodziewaną zręcznością, dość powiedzieć, że atak się udał:



Na tym nie koniec.

W tych latach pierwsze triumfy święciła Platforma Obywatelska. Wtedy jeszcze wiele osobom kojarzyła się raczej z konserwatyzmem i nielojalnością, niemniej spotkania z trzema tenorami - założycielami PO przyciągały tłumy ludzi złaknionych odmiany po skompromitowanych AWS i UW. Tydzień lub dwa po Buzku do Wrocławia przybyło właśńie owych trzech tenorów, by dać wielki show w Wytwórni Filmów Fabularnych. Przed salą ustawiło się wtedy grupka Pomarańczowej Alternatywy z transparentem Było ciasteczko dla Buzka, znajdzie się i dla Tuska. Ku ich zdzwieniu ciasteczko rzeczywiście się znalazło, choć tort sięgnął jedynie spodni Olechowskiego, a tłum o mało nie zlinczował autorów ataku.



Sława Międzynarodówki Tortowej stała się po tym wydarzeniu tak duża, że kiedy tydzień później do Wrocławia przyjechał ówczesny minister sprawiedliwości, a dzisiejszy prezydent Lech Kaczyński, w walizce miał spakowany przez żonę zapasowy garnitur (zresztą parę lat później w Warszawie Kaczyński jako prezydent miasta dostał jednak tortem).

Międzynarodówka Tortowa oszczędziła przyszłego prezydenta, ale miesiąc później doszło we Wrocławiu do kolejnego ataku. Pewien znany wrocławski poeta, wtedy jeszcze przed debiutem zasadził się na ówczesnego (jak i późniejszego) ministra kultury Kazimierza Ujazdowskiego. Już na etapie planowania doszło do pewnych kłopotów technicznych - Ujazdowski nie był wtedy tak znaną osobą, jak dziś i poeta nie bardzo wiedział jakże on wygląda. Dlatego miał przy sobie wycinek z gazety z jego zdjęciem. Tym razem orężem nie miał być tort, lecz konserwa tyrolska zawinięta w gazetę. Miała zostać rzucona w Ujazdowskiego z okrzykiem Konserwatyści do Tyrolu.

Nawet najbardziej misterny plan może się nie powieść. Po długim oczekiwaniu w rejonie Sukiennic poeta dostrzegł w końcu grupkę VIP'ów. Ruszył do ataku. Zdołał się co prawda przedrzeć przez ochroniarzy. Zdołał nawet wypalić z konserwy. Na linii strzału znalazł się jednak jakiś niepomiernie zdumiony notabl. Na dobitkę było już za późno. Poeta został zatrzymany.

Okazało się, że nieszczęsna ofiara ataku była czeskim konsulem. Podczas przesłuchania na komisariacie w pokoju zgromadziło się wielu policjantów. Nie mogli się nadziwić: Po chuj żeś tego Pepika przypierdolił?. Poeta tłumaczył cierpliwie, że celem miał być ktoś inny. W końcu wyciągnął wycinek ze zdjęciem Ujazdowskiego wskazując: Tego szukałem. Policjanci podawali sobie potem przez chwilę wycinek z rąk do rąk wskazując ze śmiertelnie poważnymi minami zdjęcie Ujazdowskiego i mówiąc Tego szukał.

Krótka i burzliwa historia Międzynarodówki Tortowej miała swój epilog. Pod koniec czerwca 2001 roku do osoby zatrzymanej po ataku na Buzka zadzwonił osobnik podający się za dziennikarza i twierdzący, że ma do przekazania ważne informacje nie na telefon. Zaproponował spotkanie pod pomnikiem papieża na Ostrowie Tumskim.

Na umówione miejsce zamiast dziennikarza przyszło oczywiście dwóch gliniarzy, którzy przekazali Międzynarodówce ultimatum, które w skrócie można przedstawić tak: jeśli ataki tortowe (no i te konserwy) będą się powtarzać, istnienie wrocławskich skłotów będzie zagrożone. Rozmowa została zresztą nagrana na dyktafon (a trzeba powiedzieć, że były to jeszcze te czasy, kiedy o aferze Rywina śniło się tylko Michnikowi). Tak się składa, że redakcja Monady weszła w posiadanie tego nagrania, być może za parę dni uda nam się je zgrać do pliku i zamieśić link w komentarzu.

Ataki rzeczywiście już się nie powtórzyły, chociaż raczej nie z powodu ultimatum. W końcu Międzynarodówka nigdy nie istniała i większość potencjalnych zamachowców nigdy się o nim nie dowiedziała.

Brak komentarzy: